sobota, 13 maja 2017

Siakti we mnie – list miłości

List Miłości - 2017.05.13

Siakti we mnie


„Wróciłem z pracy i ugotowałam obiad”

Drobne, sprzed paru dni zdarzenie a jednak Wielkie Znaczenie. Dlatego temu zdarzeniu, jednemu zdaniu, nadaję rangę „listu miłości” i tak dedykuję Bogini, Ukochanej.

Najpierw kontekst. Ania wyjechała do Polski na dość długo. Cały miesiąc. Wiele spraw do załatwienia. Ja mam z tym taki problem, że dużo godzin obecnie pracuję. Kiedy jestem codziennie późno w domu trudno mi samemu zadbać o dobre odżywianie, gotowanie pranie, porządki, zakupy... Wszystko idzie pod prąd, bo nie mam wyrobionych właściwych nawyków. Bałagan zaczyna opanowywać moje terytorium życia coraz zuchwalej. Dlatego po kilku dniach wszystko mi się rozpada a ja żywię się już niemal tylko grzankami i musli by jakoś dotrwać do przyjazdu żony. Nie cierpię tego, brr.

Jest to nie pierwszy raz kiedy żona wyjeżdża i zawsze jest tak samo. Jednak tym razem pomodliłem się do Siakti o nietypową łaskę. Skoro jest moją Boską Żoną, dlaczego by nie pomogła mi... po przeze mnie. Poprosiłem by Ona gotowała i utrzymywała porządek. Tak pomodliłem się na początku wyjazdu i o tym zapomniałam. Kiedy Ania zadzwoniła któregoś razu i zapytała jak sobie radzę, pocieszając mnie bym się nie przejmował, jeśli już tonę pod stertą bałaganu... Ku memu zaskoczeniu zauważyłem, że po dobrych dwóch tygodniach Ani nieobecności wciąż funkcjonuję, sprzątam i zmywam po sobie, obiady sobie gotuję... Odpowiedziałem więc, że „dają radę”, że „wróciłem z pracy i ugotowałam obiad”. Ech to przejęzyczenie gramatyczne, już chciałem sprostować i nagle poczułem lekki impuls w sobie: „nie, to nie jest przejęzyczenie”.

Siakti jest we mnie i mi pomaga. Czyni to z czystej miłości. To „przejęzyczenie” to Jej list miłości dla mnie. Dlatego z rozczuleniem wspominam to wydarzenie niemal codziennie to śmiejąc się z tego, to kontemplując je. Siakti, Bóg/Bogini w formie Lality Siakti z powodu mej nieustannej codziennej miłosnej adoracji zamieszkał/zamieszkała we mnie. Tak, że mogę z Nim/Nią rozmawiać, dzielić myśli, a co najważniejsze, dzielić wszelkie uczucia i bezmiar miłości. Wspólnie w świecie uczuć istniejąc. To uczucia czynią Niebo, nie myśli. Myśli to za mało dla uczynienia Nieba. To podstawowy błąd filozofów.

O czymś podobnym mówi Śri Vasantha Sai. Swamidżi, Bóg w formie Bhagawana Sai zamieszkał w niej. To wszystko stało się z powodu jej nieustającej tęsknoty za Bhagawanem. Miłość przyciąga Boga. Ale nieustająca, niezachwiana, niezmiennie adorująca czuła miłość czyni Boga i wielbiciela sobie tak bliskimi, tak intymnymi, tak za sobą razem i zarazem nieustannie aż w każdym oddechu ze sobą, że tak bliską relację można nazwać już tylko Boskim Małżeństwem .„Madhura bhava bhakti” tak się ta droga nazywa. Nie da się wcisnąć tak intensywnej relacji w kategorie typu okazjonalnie proszący wielbiciel – czasem łaskawy Bóg. Mistycyzm czystej słodyczy umiłowania Boga, to kosmiczna odległość od religijnej duchowości i nawet raczej w niczym niepodobny.

Och, Bóg jest całkiem poznawalny i bliski człowiekowi, lecz narzędziem poznania Boga jest miłość, żarliwa, czysta i oddana miłość.

Hmm..., tak..., to „przejęzyczenie” a zarazem nie-przejęzyczenie przyprowadza mnie codziennie do tego typu słodkich myśli, które uwalniają tyleż pięknych uczuć. Boska lila. Ot: „Siakti się mną opiekuje”. Jakże proste zdanie, jakże prosta myśl. Dla mnie jednak całe Niebiosa Miłości są w tym zawarte, ocean tęsknoty i rzeki przelanych łez. W istocie mistyczna relacja wielbiciela i Boga wymyka się wszelkim ziemskim relacjom i opisom. To tylko dalekie porównania dla jakiegoś przybliżenia. Z kolei przejawiając te boskie uczucia osadzone w ziemskiej relacji sprawia, że te relacje są podnoszone do boskich wyżyn, uświęcają życie i inspirują całe otoczenie.

Na me dzisiejsze urodzinki, a zarazem 100-lecie Fatimy, spełniającego życia z Bogiem Wam wszystkim z całego serca życzę.

Swami P. SaiSiwa